Stary Testament nie jest dla chrześcijanina niepotrzebnym balastem, ale nieodzowną drogą do tajemnicy Chrystusa. Gdy chrześcijanin czyta Stary Testament, odkrywa, że proroctwa sprzed wieków, splatają się w osobie Jezusa z Nazaretu.
Po co nam Stary Testament? Przecież wiele przepisów już się zdezaktualizowało, Chrystus przyniósł pełnię objawienia, więc po co wracać do tych ksiąg, skoro mamy Ewangelię? Wciąż słyszę odpowiedź jednego z moich profesorów: „Ja mam ciągle kłopoty z Dekalogiem, nie umiałbym być porządnym żydem, a gdzie mi tam do szczytów Góry Błogosławieństw…”. No właśnie, jesteśmy chrześcijanami, ale czy rzeczywiście niczego nie możemy się nauczyć z kart Starego Testamentu? To, oczywiście, jedna z wielu możliwych odpowiedzi, bo problem jest złożony. Nie łudźmy się, że zrozumiemy poprawnie Nowy Testament, nie znając Starego. Bo dlaczego, na przykład, Jezus ukazuje siebie jako źródło wody żywej i światłość świata akurat w Święto Namiotów? Jeśli nie znamy obrzędów związanych z tym świętem, kontekst słów Jezusa wyda się czysto przypadkowy. Jak zrozumieć naukę Listu do Hebrajczyków o Chrystusie Arcykapłanie, nie wiedząc, co należało do zadań arcykapłana? Tak naprawdę bez gruntownej znajomości ksiąg Pierwszego Przymierza nie zdołamy dogłębnie czytać Nowego Testamentu, będziemy wciąż ślizgać się po powierzchni.
Skomentuj