Jedyny sposób na to, żeby mówić dobre i mądre kazania, to żyć tym, co się czyta w Piśmie Świętym.
Ojciec Paweł Krupa lubi wspominać swojego wuja księdza. Wuj był proboszczem wiejskiej parafii. Na świętego Rocha chodził po polu między krowami i kropił je święconą wodą. Musiał tylko uważać na krowie placki, wiadomo – na polu różnie bywa. Kazania mówił długie, bo twierdził, że skoro ludzie idą kilka kilometrów do kościoła, to muszą w nim swoje odsiedzieć. Poza tym, gdyby powiedział krótkie kazanie, to zaraz we wsi zaczęłoby się gadanie, że proboszcz się nie przygotował. Zatem kazania trwały. – Mój wuj nie był wybornym kaznodzieją, ale kiedy mówił do swoich parafian, to czuło się, jak on tych ludzi kocha, jak bardzo mu na nich zależy. On mnie tego uczył – tłumaczy ojciec Paweł.
Skomentuj