Po to jest ślub - żeby skacząc w niewiadomą, asekurować się nawzajem liną miłości, która będzie mocniejsza niż wypadki, choroby i zawinione zło, którego sprawcą mogę być ja lub mój mąż/moja żona.
Niech żyją hormony! Bogu niech będą dzięki za ten zbawienny huragan, który wywiewa szarym myszkom z głów nierealistyczne fabuły romansideł, aby mogły przeżyć realną miłość, i daje moc maminsynkom do zerwania pępowin mocnych jak liny okrętowe. Hormony kruszą pancerze starokawalerstwa i staropanieństwa, a dewotów wypełniają pokorą, uświadamiając im, że mają ciała i są zdolni do miłości. Tak – myślę, że w przygotowaniu do małżeństwa warto zacząć od zachwytu nad siłą przyciągania kobiety i mężczyzny, która może zaowocować małżeństwem. Nie od intelektualizowania, moralizowania, ale od zadziwienia, jak w Księdze Przysłów: „Trzech rzeczy pojąć nie mogę, a czterech nie znam: drogi orła po niebie, drogi węża po skale, drogi okrętu po morzu, drogi mężczyzny u młodej kobiety” (Prz 30,18–19).
Zostało Ci jeszcze 93% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Skomentuj